poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 4

Wróciłam do swojego biurka mega zamyślona. Czy ja aby na pewno dobrze robię? Nerwowo stukałam palcami o klawiaturę mojego laptopa. Co ja mam powiedzieć rodzicom i Jimmy'emu? Wpatrywałam się w jeden punkt na biurku. Wzięłam głęboki wdech i wydech. 
- Wszystko ok? - z transu wyrwał mnie głos Lisy. 
- Em.. tak, tak - chrząknęłam. 
- O czym tak myślisz? - spytała.
- A nie powiesz nikomu? - spojrzałam na dziewczynę, ta zaprzeczyła kiwając głową - Myślę, tak o Rossie... Powiedział mi, że jego babcia jest chora i, że obiecał jej, że przed śmiercią pozna jego narzeczoną. Rozumiesz to, że każe mi udawać jego narzeczoną przed rodziną Lynchów. Ta babcia mieszka na Hawajach i jutro o 5:00 rano wylatujemy tam.. - wytłumaczyłam. 
- Lena... Nie chcę wtrącać się w twoje życie, ale Ross to nie jest chłopak dla Ciebie. Może zrobić Ci krzywdę. Zasługujesz na kogoś kto Cię kocha,a nie na takiego palanta jak on. Trzymaj się lepiej od niego z daleka - powiedziała poważnie.
- Ale to nie takie proste. Powiedział mi, że jak się nie zgodzę to mogę pożegnać się z pracą, a ja muszę mieć kasę. Moja mama nie może kupić mi wielu rzeczy, więc muszę zapracować, bym mogła sama sobie to kupować - odparłam. 
- Uważaj na niego i przede wszystkim na siebie - szepnęła, gdyż do naszego biurka zbliżał się Ross. 
- Panno Palmer, tutaj mam gotową trasę, niech Pani ją wyślę na ten adres - powiedział i wręczył jej dokumenty. Lisa skinęła lekko głową i od razu zabrała się do pracy. Blondyn spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko. Ugh.. Nienawidzę go! Chłopak podszedł do butli z wodą, która stała naprzeciwko naszego biurka. Chwycił kubek i nalał sobie płynu, po czym uniósł go do ust i upił łyka. 
- Ross możemy pogadać? - odezwałam się. Chłopak spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. 
- Panie Lynch? - spytał ironicznie.
- Przepraszam...Panie Lynch - westchnęłam - Co mam powiedzieć swoim rodzicom i chłopakowi? - kontynuowałam. Blondyn zaczął myśleć, po chwili jednak spojrzał na Lisę, która przerwała swoją pracę i przyglądała się naszemu szefowi czekając na jego odpowiedź. 
- Em.. przyjdź do mojego gabinetu za 10 minut - odparł po dłuższej chwili i wrócił do swojego pokoju. Lisa chwilę po jego wyjściu wstała, zabrała kilka czystych kartek i zmierzyła do pokoju obok. Zanim jednak całkowicie zniknęła za rogiem szepnęła do mnie:
- Uważaj! - i zniknęła. 
Tak jak mówił Ross po 10 minutach od naszej rozmowy zjawiłam się w jego gabinecie. Lekko smyknęłam przez drzwi do środka. Blondyn stał przy wielkiej szklanej ścianie i patrzał w dal miasta. 
- Em.. już jestem - powiedziałam cicho.
- Rodzicom powiedz, że masz delegację. Upewnij ich także, że do końca roku szkolnego będziesz miała prywatne nauczanie - odparł surowo ciągle spoglądając w głąb miasta. 
- Yyy.. a chłopakowi? - spytałam. Ross odwrócił się i spojrzał przeszywająco na mnie. 
- Żartujesz? - prychnął, zdezorientowana patrzałam to na w jego oczy to w dal za nim - Serio masz chłopaka? - dodał. 
- Tak, czy to, aż takie dziwne? - spytałam. Chłopak milczał, po chwili włożył swoje dłonie do garniturowych spodni. Marynarkę miał rozpiętą, więc naprawdę świetnie to wyglądało. Blondyn zaczął iść w moją stronę. Stawiał bardzo tajemnicze i pewne siebie kroki. Gdy znajdował się bliżej mnie zaczęłam powoli się wycofywać. Szliśmy oby dwoje równym tempem. On do mnie się przybliżał, a ja próbowałam się oddalić. Nagle moje plecy zetknęły się ze ścianą. Lekko się wzdrygnęłam. Ross zauważył to i chamsko się uśmiechnął. Był tuż obok mnie, czuliśmy nawzajem swoje oddechy, czułam jego jakże cudowne perfumy. Ross patrzał na mnie tak strasznie uwodzicielsko. Czułam, że moje nogi stają się puszystą i mięciutką watą..
- Ależ skąd taki pomysł panno Roberts? - szepnął mi do ucha. Całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. 
- Myślałam, że chciałeś mi tym narzucić, że jestem za brzydka by mieć chłopaka - uniosłam jedną brew. 
- Haha, ależ skądże Leno - mruknął. 
- O czyli przeszliśmy już na Ty? Szybki jesteś - fuknęłam. 
- Ty i ten twój niewyparzony język - przygryzł dolną wargę, a mi zrobiło się strasznie gorąco. 
- Zazdrościsz mi go? - powiedziałam głosem dziecka. 
- W każdej chwili mogę go spróbować - westchnął. 
- A ja w każdej chwili mogę zrezygnować z jutrzejszego wyjazdu - prychnęłam. Chłopak spoważniał i odsunął się ode mnie. Odetchnęłam z ulgą..  
- Powiedz mu, że jedziesz na jakąś wycieczkę czy coś - chrząknął. 
- Jeszcze jedno.. Kiedy ja mam się niby wyrobić z pakowaniem? - spytałam. 
- Idź teraz.. - burknął. 
- Co? 
- Jajco kurwa! Jedź do domu - krzyknął. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Nigdy go takie wściekłego nie widziałam. Co prawda kłóciliśmy się i to często, ale nigdy nie złościł się, aż tak. 
- Przepraszam... - odparłam spokojnie i wyszłam. 
Po tej sytuacji wzięłam wszystkie swoje rzeczy, zdążyłam się pożegnać z Lisą i odjechałam pierwszym autobusem.


Weszłam do domu. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do kuchni, wiedziałam, że mogę tam znaleźć mamę. 
- Mamo... mam bardzo ważną sprawę do Ciebie - zaczęłam. Kobieta odwróciła się twarzą do mnie. 
- Jak ważną? - spytała, zawsze o to pytała nie wiem czemu.. 
- Bardzo, bardzo ważną - westchnęłam. 
- Ok, zamieniam się w słuch - odparła i usiadła na krześle. Usiadłam obok niej i przez chwilę analizowałam w głowie wszystko to co mam jej do powiedzenia. 
- A więc... Muszę wyjechać.. - zaczęłam.
- No dobrze, ale dlaczego, kiedy, gdzie i z kim? - dopytywała. 
- Jutro, na Hawaje, z ludźmi z mojej pracy, ponieważ mam taką delegację - odpowiedziałam na każde pytanie kobiety. 
- A szkoła? Dziecko zostało Ci jeszcze 3 tygodnie nauki - powiedziała z przejęciem. 
- Ale to nie problem.. Szef powiedział, że będę mieć prywatne nauczanie - uśmiechnęłam się. Mama widać było, że nad czymś myślała. 
- Boję się o Ciebie... - westchnęła ciężko. 
- Nie jestem już taką małą dziewczynką jak Abby mamo - rzekłam i chwyciłam dłoń mamy. Kobieta spojrzała na mnie z troską i ścisnęła moją rękę. 
- Dobrze, ale musisz na siebie uważać. I nie chodź nigdzie sama - powiedziała, a ja pokiwałam twierdząco głową - Leć się już pakować.. O której wyjeżdżacie? 
- O 5:00 rano - odparłam. Pocałowałam mamę w policzek i pobiegłam do swojego pokoju. Od razu wyciągnęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam się pakować. Potem czekało mnie najtrudniejsze... Musiałam powiedzieć Jimmy'emu o mojej ,,wycieczce''.Nie zareagował najgorzej... Jakoś to przetrawił. Później poszłam pożegnać się z Abby i Jake'iem. Umyłam się i o godzinie 21:00 poszłam spać.  
Wstałam o 4:00. Ogarnęłam się lekko i poszłam zjeść śniadanie. O godzinie 4:50 miałam autobus, wzięłam swoje wszystkie walizki i odjechałam. Pod budynkiem w którym pracowałam byłam 4:58. Po chwili przyjechało czarne Ferrari. Z auta wyszedł Ross, był w czarnym garniturze i miał okulary przeciwsłoneczne. Gdy podszedł do mnie bliżej odsłonił swoje brązowe oczy, zatrzymując tym samym okulary na swoim czole. Chwycił w ręce moje walizki i włożył je do bagażnika. Poczułam się lekko speszona... Ja byłam ubrana tak luźno, a Ross w garniturze. Ahh.. W dodatku ja żadnej sukienki nie spakowałam. 
- Gotowa? - powiedział i podszedł bliżej mnie. 
- Nie.. - westchnęłam. 
- Co?! Hej nie wycofasz mi się teraz... - odparł poddenerwowany.
- Nie chodzi o to... Czy ja źle wyglądam? - spytałam prosto. 
- Nie? - odpowiedział zmieszany. 
- Ja nie mogę... Ty masz garnitur, a ja? Bluzę i jeansy! - rzekłam załamana. 
- To wyciągnij sukienkę i przebież się na tyłach, są przyciemniane szyby, nie będzie cię widać - wyjaśnił. 
- Ale ja nie spakowałam żadnych sukienek... - odparłam zrozpaczona. 
- Ok, no to jak będziemy na miejscu kupimy jakieś... Wsiadaj bo przegapimy samolot przez twoje histerie - burknął. Popatrzałam zszokowana na blondyna wsiadającego do samochodu. 
- Aha. Jestem histeryczką? Wiedz, że ta histeryczka nie musi nigdzie z Tobą jechać... - syknęłam. 
- Lena wsiadaj i zamknij się już! - krzyknął. 
- Nie -powiedziałam stanowczo. Blondyn spojrzał na mnie i widziałam to, że kipi złością. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce, po czym wpakował mnie do samochodu. Właśnie na to czekałam.. Kocham go denerwować! 
**
Hejka misie! 
Już połowa wakacji za nami ;c Byliście już na jakiś wakacjach? 
A może dopiero pojedziecie tak jak Ross i Lena? 
Ja osobiście siedzę całe wakacje w domu i nadrabiam sprawy 
na blogu, gdyż teraz idę do 3 gim i czekają mnie cholerne egzaminy. 
Muszę wziąć się za naukę już pod koniec wakacji ;c R.I.P moje wakacje :/
[*] 
Wracając do rozdziału.. Ross troszkę dziwnie się zachowuję, jest mega 
tajemniczy i ma napady złości i agresji, dlaczego? 
Ujawni się to w kolejnych rozdziałach ;> 
Liczę, że rozdział się podobał <33
Do napisania! :*

CZYTASZ= KOMENTUJESZ!

5 komentarzy:

  1. Supi ❤ przeczytałam wszystkie rozdziały i bardzo mi się podoba ❤ czekam na więcej ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. kobieto! dawaj mi tu rozdział w trybie now!!!1!!1! xD myślałam, że dobre blogi o Rossie bad boy'u to przeszłość, a jednak najwidoczniej sie myliłam. nie ukrywam, że będę very hepi jeśli rozdział pojawi sie jak najszybciej. ten był oczywiście zarąbisty ^^. więc najlepiej juz teraz zaczynaj pisać, bo inaczej Cie znajde (tak, znajde cie) i ubije, nie no żart hue xD. czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie piszę nowy ;)
      Ja myślałam, że osoby które komentują to przeszłość... A tu mnie zaskoczyłaś :3 Dziękuję za kom <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo