wtorek, 9 sierpnia 2016

Rozdział 5

Siedziałam w milczeniu w aucie i patrzałam się na mijające obiekty. Ross jechał dość szybko. 
- Mam nadzieję, że tego nie spieprzysz... - odezwał się blondyn. Spojrzałam na niego z pogardą. Nie dość, że mnie do tego zmusił to teraz ma wymagania jak jakaś cholerna księżniczka. Ugh.. Mam ochotę przywalić mu patelnią w łeb. Chłopak włączył radio i właśnie leciała moja ulubiona piosenka. Od razu zaczęłam ruszać ustami jak gdybym to ja śpiewała. Blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się, jednak po chwili jego wzrok wrócił na autostradę. 
- Śpiewaj! - powiedział. Na jego hasło przewróciłam oczami.
- A może ty zaśpiewasz? - zaproponowałam. Chłopak od razu przyciszył piosenkę. 
- Nienawidzę śpiewu, tańca i w ogóle niczego co jest związane z muzyką - odparł. 
- Jak można nie lubić muzyki?! - wytrzeszczyłam oczy. Ross wzdrygnął ramionami. Tak bardzo chcę mu pokazać, że muzyka jest czymś cudownym! Tylko jak? Spojrzałam na radio i na Rossa. Pod głosiłam piosenkę i zaczęłam śpiewać.
,,I can feel your hertbeat
I can feel your hertbeat'' ~ uśmiechnęłam się gdy skończyłam. Potem zaczęłam machać szaleńczo rękoma. Kątem oka zauważyłam, że blondyn się szczerze uśmiecha. 
- No dalej śpiewaj ze mną - uderzyłam go lekko w ramię. 
- Lena! Mówiłem, że nie lubię muzyki... - krzyknął. Mój uśmiech, jak też i jego zniknął w ciągu sekundy. Podczas dalszej drogi na lotnisko milczeliśmy. Po 20 minutach byliśmy już pod wielkim zrobionym głównie ze szkła lotniskiem. Wysiadłam czym prędzej z samochodu i ruszyłam do środka szklanego budynku. Wszystko było taki piękne i nowe. Jak na tą godzinę było całkiem sporo ludzi. Czułam, że Ross chodził za mną krok w krok. Zupełnie tak jakby był moim cieniem. Podeszłam do butiku z kwiatkami, który znajdował się w wewnątrz lotnisk? Po co? Chociaż, w sumie to nie jest zły pomysł. Na pożegnanie może ktoś komuś dać kwiaty.. Aww! W tym samym momencie Ross stanął nade mną. Odwróciłam się i zobaczyłam jego wredną facjatę. Uniósł kusząco brwi, po chwili jednak położył mi przez ramie rękę i w ten sposób dosięgnął bukiet z czerwonymi różami. Zabrał rękę z mojego ramienia i wręczył mi bukiet. Kocham róże, ale osobiście wolę je w białym kolorze. Chłopak uśmiechnął się do sprzedawczyni. 
- Ile się należy? - spytał po chwili. 
- Jak dla pana niech będzie 20 - odparła miła kobieta. Chłopak podał jej banknot i skinął lekko głową. Ross znowu na mnie spojrzał. 
- Daj rękę.. Rodzinka patrzy - oznajmił wyciągając swoją dłoń. Chwyciłam ją niepewnie i wolnym krokiem ruszyliśmy do grupki ludzi, którzy byli rodziną blondyna.


Trzymałem dziewczynę za rękę (bo musiałem) i powoli zmierzaliśmy do mojej kochanej rodzinki. Spojrzałem na dziewczynę, nie miała w sobie żadnych uczyć, zero, pustka, wielkie nic. Wróciłem wzrokiem na rodzeństwo. Riker patrzał na Lenę z wielką zazdrością. Haha niech skurwiel zazdrości! Nigdy nie miał ręki do lasek. Dziwię się, że to mój brat... 
- Mamo, tato - spojrzałem na rodziców - Wy... - westchnąłem i spojrzałem na całe rodzeństwo - Przedstawiam Wam Lenę - dodałem. Wszyscy przywitali się z brunetką, ale oczywiście Riker musiał uruchomić się szarmancko. Od razu spiorunowałem go spojrzeniem. Nim się obejrzeliśmy siedzieliśmy w samolocie. Ja zajmowałem miejsce przy oknie, po mojej drugiej stronie Lena, a po jej drugiej stronie siedział jakiś mały chłopiec. Miał może z 10 lat. Dziewczyna od razu po wygodnym ułożeniu się w fotelu włączyła mały monitor który był przed nią i próbowała wybrać język. 
- Naciśnij tutaj - pokazałem palcem na pasek menu. 
- Dam sobie sama radę jasne?! - wybuchnęła.  
- Spokojnie, co tak ostro..? - podniosłem ręce w celu poddania się.
- Jesteś jebnięty.. - burknęła. 
- Ja?! Czemu? - spytałem zdziwiony.
- Najpierw jest ok, potem wydzierasz się na mnie i teraz znowu jesteś potulny jak baranek - wyjaśniła poddenerwowana. 
- Wcale tak nie robię! - protestowałem. 
- Nie? Śmieszny jesteś.. - dodała dziewczyna i założyła słuchawki na głowę, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie chce ze mną gadać. Ułożyłem się wygodnie i zacząłem podziwiać widok za oknem. Często latałem samolotami, ale ten widok nigdy mi się nie znudzi, tym bardziej, że przed nami jeszcze 7 godzin lotu. Patrząc w błękit nieba i śnieżno-białość chmur zasnąłem. Obudziłem się zdezorientowany, szybko rozejrzałem się wokół siebie. Lena także spała, była godzina 13:45, co oznaczało, że została ponad  godzina i będziemy na słonecznych Hawajach. Oh yeah! Spojrzałem przez okno widok był niesamowity. Poczułem, że dziewczyna obok zaczęła się kręcić we wszystkie strony. W końcu jej oczy otworzyły się, przetarła je lekko i wejrzała w moją stronę. Przez dłuższą chwilę patrzeliśmy sobie prosto w oczy bez żadnego słowa, potem dziewczyna odwróciła głowę do tyłu i udawała obrażoną. Nie zareagowałem, bo stwierdziłem, że się nie opłaca skoro już siedzi w samolocie to mi nie ucieknie. Po godzinie wylądowaliśmy na miejscu. Weszliśmy do wewnątrz lotniska, moja rodzina szła przodem, a ja i Lena byliśmy na samym końcu. Wymieniliśmy pomiędzy sobą spojrzenia. Brunetka była naprawdę bardzo wściekła. Ugh.. Lubię to! 
- Co tam mała? Nadal zła? - przerwałem cisze. 
- Zamknij się - warknęła i podeszła do kosza na śmieci. Spojrzała na mnie chamskim spojrzeniem i wrzuciła róże, które jej kupiłem do śmietnika. 
- Nie lubię czerwonych róż! - prychnęła. 
- Może okazałabyś trochę wdzięczności?! - odparłem i chwyciłem ją za nadgarstek - Z własnej woli nigdy bym Ci ich nie kupił. 
- Wal się! - dała mi z plaskacza. 
- Zaraz Ci ta rączka uschnie... -warknąłem i lekko wykręciłem rękę dziewczynie. Ta lekko pisnęła - Uważaj z kim zadzierasz kruszynko - dodałem i puściłem ją. Dziewczyna od razu zaczęła szybko masować trzymane jeszcze przed chwilą przeze mnie miejsce. 


Kurwa mać! Co to miało być? Moja ręka..  Auć?! Spojrzałam na niego z pogardą. Kim do jasnej cholery jest Ross Lynch?! Czemu on ma te 2 pieprzone strony.. Dobrą i złą. 
- Ross co się tak ociągacie? Babcia nie może się już doczekać - usłyszeliśmy i od razu przyspieszyliśmy. Po chwili staliśmy już wokół całej rodziny blondyna. Jego mama cały czas się na mnie patrzała i się dziwnie uśmiechała. Przerażające. Wejrzałam na Rossa, ten sztucznie się do mnie uśmiechnął. 
- Co jest kochanie? - spytał takim dziwnym głosem. Był on taki męski i tajemniczy. Nogi ugięły się pode mną. 
- Nic, jest ok - odwzajemniłam sztuczny uśmiech. Gdy oderwałam wzrok od Ross spostrzegłam, że Riker dość dziwnie się na nas patrzy. Może się skapnął, że nasze narzeczeństwo jest fikcją? Ale bym się cieszyła! Uśmiechnęłam się do starszego blondyna, on odwzajemnił mi gest. Ross chyba to zauważył, bo nagle objął mnie jednym ramieniem.
- Lenka gdzie masz kwiaty od Rossa, byśmy je zmoczyły, żeby nie zwiędły - odparła mama blondyna. 
- Em... One... - zaczęłam niepewnie. 
- Zwiędły już w samolocie, więc wyrzuciliśmy je - wyjaśnił za mnie Ross. Co z tym chłopakiem jest kurde nie tak?! Nienawidzę go. Raz jest potulny jak baranek, później jakiś mega tajemniczy, a jeszcze później najchętniej to by mnie zabił. Jak ja mam z nim wytrzymać?! Prędzej wyląduje w psychiatryku niż wytrzymam z nim dłużej jak tydzień. Przecież ja będę go miała 24 na dobę. Jak tak żyć? 
Siedzieliśmy właśnie w limuzynie i byliśmy w drodze do hotelu. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Wow to miejsce było niesamowite! Wielki budynek z dużą ilością pokoi, obok mnóstwo parasoli, leżaków i ogromny basen z krystaliczną wodą. Raj na ziemi. 
- Wow! - odparł Ryland. Określenie prawidłowe, czułam się tak jakbym była w kompletnie innym świecie. Cudownie, że spędzę tu kilka dnie (nie wiem ile dokładnie tu będę), ale już mniej cudownie, że będę musiała męczyć się z Rossem. Ugh.. Czemu Jimmy'ego tutaj nie ma? Nagle poczułam miły dotyk na swojej tali. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Rikera. 
- Co tam ślicznotko? - powiedział. 
- Hej Riker, wystraszyłeś mnie - zaśmiałam się. 
- Oj przepraszam, podoba Ci się? - spojrzał mówiąc to na hotel. 
- Tak, jest tu niesamowicie - westchnęłam i spojrzałam na blondyna. Patrzeliśmy sobie w oczy. Riker zaczął powoli się do mnie zbliżać. Zupełnie tak jakby chciał mnie pocałować. 
**
Hejka łobuzy <3 
Nowy rozdział, dzisiaj naszła mnie wena, bo siedzę skulona 
okryta kocem w starych dresach i podziurawionej podkoszulce.
Oglądam A&A i jem lody czekoladowe. Mój brzuch to jedna 
wielka masakra. Cały dzień mnie boli, robiłam okłady, jem 
garściami tabletki i nic lepiej. Stwierdziłam, że po co mam 
narzekać na swoje pojebane życie, skoro mogę napisać
rozdział :") A więc jest i jak? 
ZOSTAWISZ KOMENTARZ? 

13 komentarzy:

  1. Coraz lepiej, ale dalej pracuj nad słownictwem :)
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :)
    Dawaj mi tu nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się doczekałam :) Rozdział super, ale jednak się troszkę doczepię do słownictwa i ortografii (w niektórych zdaniach). Pracuj nad tym, a serio bedzie idealnie. Czekam z niecierpliwością na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog został mi polecony i cieszę się, że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że tu trafiłam :)
    Blog jest mega :)

    pozdrowionka <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No to jestem kochaniutka i powiem, że nie żałuję :)
    Tylko jedna mała sugestia, a mianowicie chodzi o słownictwo. Musisz troszkę jeszcze nad nim popracować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, ale zgadzam się z tym, że powinnaś trochę popracować :) ale nie martw się bo piszesz dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Tamten umarł... Dodawałam rozdziały, a nikt nie czytał :/ :")

      Usuń
  9. Świetny ten rozdział. Czekam na next ☺😘

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny ten rozdział. Czekam na next ☺😘

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo