- Co ty odpierdalasz? - powiedział kierując to do Rikera.
- Nic? - odparł najspokojniej w świecie starszy.
- To moja narzeczona rozumiesz? - syknął jadowicie.
- Może i twoja, ale ja wiem, że ona coś do mnie czuje - puścił mi oczko.
- Nie no trzymajcie mnie, bo zaraz pozbędę się tej twojej ślicznej buźki - jęknął i rzucił się na starszego.
- Ross przestań! - złapałam młodszego za ramiona przez co uspokoił się.
- Ross, Lena to karta do waszego pokoju - odezwała się mama blondynów i spojrzała na nas. Ross chwycił mnie za rękę, zabrał mamie kartę i zaczęliśmy iść pomiędzy dwoma basenami. Po chwili do Rossa podbiegł Riker. Oj, to nie może wróżyć nic dobrego.
- Od kiedy ty taki zazdrosny jesteś?! - zaśmiał się starszy. Blondyn spojrzał na niego i dalej idąc popchnął swojego brata do basenu.
- Ross?! - usłyszeliśmy krzyk za sobą. Była to pani Stormie. Blondyn odwrócił się do kobiety, ta stała zszokowana. Z wody wynurzył się przemoczony do suchej nitki Riker.
- Czemu to zrobiłeś? - powiedziała nic nie rozumiejąc.
- Miałem swoje powody - burknął. Chwycił mocno moją rękę w nadgarstku i pociągnął za sobą. W ostatniej chwili spojrzałam na rodzinę chłopaka, Riker właśnie wychodził z basenu, a jego rodzice mu pomagali. Po chwili znaleźliśmy się w środku hotelu. Było naprawdę pięknie. Czułam się jakbym była w raju. Ross zaciągnął mnie do windy. Wylądowałam pod ścianą z lustra. Blondyn spojrzał na mnie pustym wzrokiem, nie oddawał nim żadnych uczuć. Pustka!
- Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz?! Najpierw jestem ci obojętna, a potem wrzucasz Rikera do basenu! Co to ma być?! - krzyknęłam.
- Jakim prawem ty chcesz się z nim lizać? - odkrzyknął.
- Bo po pierwsze to był impuls, a po drugie on jest o wiele lepszy od ciebie - burknęłam zakładając ręce na piersi.
- Ale przypomnę Ci kruszynko, że to moją narzeczoną jesteś...- szepnął.
- Nie jestem Twoją narzeczoną, to tylko ,,udawanie'' - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. Nagle winda się zatrzymała, a to było bardzo dziwne gdyż to nie było nasze piętro. Do środka weszła starsza pani. Ross gdy ją zobaczył w odbiciu (bo był odwrócony twarzą do mnie) przestraszył się. Zrobiłam lekko zdezorientowaną minę. Chłopak spojrzał na mnie z litościwym spojrzeniem i w jednej sekundzie wbił się w moje usta. Nie mogę w to uwierzyć jak Ross Lynch mnie może całować. Przecież my się nienawidzimy. Chociaż muszę przyznać całuje świetnie... Coraz bardziej tonęliśmy w tej chwilowej rzece namiętności.
- Rossy? - odezwała się kobieta, która weszła do windy. Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na nią.
- Babciu! - krzyknął radosny i ją przytulił. Omg! To jego babcia... To dlatego on mnie, ugh! Nieważne...
- Oh.. a to pewnie twoja narzeczona - odparła i oderwała się od wnuczka. Zlustrowała mnie od góry do dołu. Miała ciepłe i przyjemne spojrzenie.
- Tak, babciu to jest Lena - odpowiedział blondyn.
- Witaj słoneczko - podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Dzień dobry! - odwzajemniłam gest.
- Ale ty śliczna jesteś, nie dziwię się, że oczarowałaś mojego wnuczka - zaśmiała się. Spojrzałam ze sztucznym uśmiechem na Rossa.
- Babciu, my pójdziemy rozpakować się do pokoi i na wieczór przyjdziemy do ciebie - powiedział blondyn, gdy drzwi windy się na naszym piętrze.
- Dobrze, będę na Was czekać - odparła a chłopak pociągnął mnie za sobą. Ugh! Jak ja go nienawidzę! Zatrzymaliśmy się przy pokoju nr 333. Był to pokój drugi od windy. Nawet spoko, będzie poręcznie i szybko.Weszliśmy do pokoju... Wow, ja tak pięknego domu nawet nie mam. Było cudownie. Przestrzeń, jasno, elegancko. Pokój na pewno nie był dla mnie.. Nie zasługuję na taką wygodę.
- To jest nasz pokój? - spytałam zdziwiona.
- Ta, a co? - odparł. Pokiwałam bezradnie głową i utonęłam w widoku na piaszczystą plażę.
Teraz wiem jedno... Lena nie jest taka jak wszystkie inne. Ona jest tajemnicza, stanowcza, sama potrafi sobie zaradzić i co najważniejsze nie pcha mi się do łóżka, wręcz przeciwnie. Ma strasznie nie wyparzony język co bardzo mnie podnieca. Ok.. Ogarnij się Ross.
- Idę się wykąpać - oznajmiłem dziewczynie. Migiem wszedłem do łazienki i wziąłem szybki i przyjemny prysznic. Gdy wszedłem z powrotem do pokoju brunetka leżała na łóżku i spała. Postanowiłem, że nie będę jej przeszkadzał i udałem się na balkon. Usiadłem na krześle tarasowym i zacząłem obserwować fale uderzające o brzeg. Zacząłem obmyślać plan, nikt nie może dowiedzieć się, że ja i Lena tylko udajemy. Riker powoli zaczyna to zauważać. Zabiję go jak jeszcze raz się do niej zbliży. Nagle poczułem czyjś dotyk na ramieniu, odwróciłem głowę i nade mną stała brunetka z mokrymi włosami.
- Wykąpałam się, a teraz idę z Delly na basen, także ten... Pa - powiedziała i wyszła.
- Pa kruszynko - powiedziałem już do samego siebie. Wstałem z krzesła i udałem się do pokoju. Wejrzałem na łóżko. Było dwuosobowe. Tak. Czekają mnie cudowne noce na podłodze. Znam Lenę i wiem, że nie pozwoli na to, abyśmy razem spali. Chwyciłem telefon i wyszedłem z pokoju. Znajdowałem się na korytarzu, podszedłem do drzwi obok naszych i zapukałem. Stoję i nic.. Drugi raz zapukałem i nic.. Trzeci, też nic. Otworzyłem lekkim pchnięciem drzwi, gdy ujrzałem środek pokoju zacząłem się śmiać. Riker leżący naprzeciwko mnie spojrzał na mnie jak na debila.
- Co ci? - spytał.
- Twój pokój... - zacząłem.
- No co z nim nie tak? - dopytywał.
- Widać biedaku, że rodzice Cię nie doceniają - śmiałem się dalej.
- Ale o co ci do cholery chodzi?! - krzyknął.
- O to, że Twój pokój to przy naszym pokoju jest jakimś schroniskiem dla bezdomnych - wyjaśniłem.
- Aha. I tylko to chciałeś mi powiedzieć? - westchnął. Ja na jego słowa od razu spoważniałem.
- Nie... Chcę Ci powiedzieć, że jak jeszcze raz zbliżysz się do Leny to nie ręczę za siebie - szepnąłem mu do ucha i lekko go odepchnąłem.
- Czy to jest groźba? - spytał.
- Tak.
- Bratu grozisz? Wstydź się - odparł. Podszedłem do niego i powiedziałem:
- Kto tu powinien się wstydzić? - spytałem retorycznie i poklepałem go po policzku. Po czym uśmiechnąłem się chamsko i wyszedłem.
- Hej Delly - zaczęłam machać ręką do blondynki.
- Hej słonko! - odpowiedziała i przytuliłyśmy się - Patrz! Mam pączka! - zaśmiała się. Tuż po chwili stało przede mną koło ratownicze. Kurcze.. faktycznie to pączek.
- Heheh... słodkie - zaśmiałam się.
- Lecimy podbić ten Hawajski basen! - krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę. Basen był bardzo duży. Było strasznie gorąco i każdy marzył o zrelaksowaniu się w chłodnej wodzie. My z Rydel mogłyśmy to zrobić i to było cudowne. Tak Lena właśnie rozpoczynasz wakacje. Wakacje o jakich jeszcze Ci się nie śniło. Ross to najmniejszy problem, przecież mogę go unikać i cały czas spędzać czas z jego siostrą. Właśnie, ona jest zupełnie inna niż Ross. Dziwie się, że to rodzeństwo. Normalnie oni są z różnych planet.
- Chodź już do wody! - krzyknęła podekscytowana blondynka.
- Tam? - blondynka pokiwała twierdząco głową - No, ale słuchaj Delly ja się strasznie boję głębokiej wody, nie umiem pływać i zawsze mam wrażenie, że zaraz utonę. Ja pójdę trochę do jacuzzi - wyjaśniłam.
- No dobra tchórzu - uśmiechnęła się i skoczyła na bombę do basenu. Ja na spokojnie weszłam do wolnej jacuzzi i zaczęłam swój relaks. Zamknęłam oczy i odpłynęłam. Słońce delikatnie i przyjemnie pieściło moją twarz. Nagle ktoś zasłonił słońce. Na moją twarzy wstąpił chłodny cień.
- Czego chcesz Delly? - parsknęłam żartobliwie, po chwili otworzyłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu nie było to blondynka tylko Ross.
- A kuku! - odparł - Mieliśmy iść do babci - dodał.
- To nie moja babcia - westchnęłam z satysfakcją.
- Lena.. - zrobił minę jak gdyby on był moim ojcem, a ja córką, która coś nabroiła.
- Mi jest tu dobrze, chcę odpocząć. Lecieliśmy 7 godzin w ciasnym samolocie i było strasznie duszno, więc wybacz, ale coś od życia mi się należy - podsumowałam. Chłopak spojrzał na mnie i podał mi swoją dłoń. Zrobiłam minę typu: ,,O co cholerka chodzi?''.
- No dalej pomogę Ci wyjść - powiedział, chwyciłam jego rękę i wyłoniłam się z wody. Razem podeszliśmy do dużego basenu. Chłopak nadal był ubrany w garnitur. Nagle zaczął ściągać marynarkę i po chwili ściągnął także lakierki.
- Raz się żyję! - krzyknął i wskoczył na bombę do wody. Zaczęłam się śmiać, a wszyscy zgromadzeni w basenie i wokół zaczęli klaskać. Rydel już nie było w nim, pewnie idzie do swojej babci. Po chwili blondyn się wyłonił, uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech po raz pierwszy był taki... inny.
- No dalej wskakuj - krzyknął do mnie. Mój uśmiech od razu zniknął, pokręciłam przecząco głową i zaczęłam iść w stronę hotelu.
- Lena! Czekaj! Stój! - szarpnął mnie Ross gdy tylko mnie dogonił - Co jest? - spytał.
- Nic.. - burknęłam.
- No przecież widzę, nie udawaj samowystarczalnej - powiedział ostro.
- Każdy ode mnie wymaga, żebym weszła do tego pieprzonego basenu. A ja nie chcę! - krzyknęłam i zakryłam twarz by troszkę ochłonąć.
- Ale czemu? - spytał łagodniej.
- Bo boje się ok? Utonę jak wejdę do tego, nie umiem pływać - nadal krzyczałam. Nagle chłopak objął mnie jedną ręką. Zaczął mnie delikatnie masować. Po chwili zaczął mnie prowadzić z powrotem do basenu.
- Co ty kombinujesz?! - spytałam groźnie.
- Nauczę Cię pływać - odpowiedział spokojnie.
- Ty? Ty prędzej mnie utopisz... - parsknęłam. Chłopak wskoczył do wody, gdy wynurzył się wyciągnął obie ręce.
- Chodź będę Cię trzymał - powiedział. Usiadłam na brzegu tak, że zamoczyłam nogi. Dłonie Rossa znalazły się na moich biodrach. Spojrzał mi jeszcze w oczy by na pewno upewnić się czy jestem gotowa. Skinęłam lekko głową, a chłopak podniósł mnie i zaczął powoli opuszczać w wodzie. Zaplątałam swoje ręce na szyi blondyna. Trzymałam go tak mocno, że ja się dziwie, że on oddychał... Byliśmy ody dwoje zanurzeni po szyje. Ja nadal go trzymałam tak samo mocno jak na początku, blondyn z resztą także trzymał ręce na mojej tali.
- Aż tak źle? - spytał. Pokiwałam przecząco głową, na co blondyn uśmiechnął się.
- Wstrzymaj oddech... - westchnął.
- Nie.. Ross ja nie chcę - odpowiedziałam.
- Będę Cię cały czas trzymał, ty sama zresztą też - zaśmiał się - 3..2...1 - odliczył, ja szybko wstrzymałam oddech i w ciągu sekundy byliśmy pod wodą. Miałam mocno zaciśnięte oczy, lecz o dziwo poczułam się bardzo pewnie, więc otworzyłam je i zobaczyłam Rossa. Uniósł dwukrotnie brwi i uśmiechnął się. Było magicznie, ta cała atmosfera, świadomość, że mam wakacje już, że mogę odpocząć od kłótni w domu, o wypominaniu tego, że jestem nikim. Czułam się fantastycznie, bo Ross nie był dotychczas sobą. Był lepszy i to mi się spodobało...
**
Hejka!
Po dość długiej przerwie powracam! Nie pisałam, bo nie miałam weny,
Po dość długiej przerwie powracam! Nie pisałam, bo nie miałam weny,
ale dzisiaj tak mnie naszło, że od 18 siedziałam nad nim. Jestem z
tego rozdziału dumna Wam powiem... Wy też?
Wakacje powoli dobiegają końca i niestety rozdziały będą rzadziej, ale
Wakacje powoli dobiegają końca i niestety rozdziały będą rzadziej, ale
będę robiła wszystko co w mojej mocy, żeby ten blog nie umarł!!
KOMENTUJCIE, BO TO MOTYWUJE